wtorek, 28 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 7 "This is our new manager…”


-Że co.?! Nosz cholera.!
-Ej chłopie nie unoś się tak, jutro wszystko ze Scooterem obgadam, więc nie musicie się martwić o nic.-próbowałam uspokoić wściekłego Parkera(w czasie gdy oni wygłaszali piękne wiązanki na braciszka ja ich wygooglowałam. ^^).
-No, ale wyskoczył z tym jak dzik w saladerę(nie mogłam się powstrzymać. XD).
-Oj no już spokój chłopaki.-uciszyłam ich rozmowę, która zeszła z toru „wyzywamy Brauna” na „farmerskie życie”.- Popatrzcie na to z innej perspektywy. Pół miesiąca bez żadnego nadzoru. Ja się nie liczę.-zaznaczyłam palcem, gdy Jay zamierzał coś powiedzieć. Tom popatrzył porozumiewawczym wzrokiem na Maxa i Jaya i chyba tez Natha, nie wiem dokładnie, a potem spojrzał na mnie. Ale to był już inny wzrok. Taki..szatański.? Jakby chciał nie wiadomo co zrobić. Zaniepokoiło mnie to z deczka. Na moje szczęście dojechaliśmy pod budynek, więc wysiadłam i po uprzednim zapytaniu sekretarki(?) o drogę udałam się do odpowiedniego pomieszczenia. Całą gromadą(Parker i McGuiness liczą się razy dwa) weszliśmy do środka. Ja podeszłam do osoby prowadzącej wywiad i zamieniłam parę słów, by po chwili wrócić do chłopców.
-A więc, tak : wywiad potrwa jakieś 40 minut, potem zaśpiewacie jedną z piosenek i koniec.-przedstawiłam im „plan”.
-No dobra, ale którą.?-Jay
-Glad You Came. Najłatwiejsza.-wszyscy się zgodzili z Sivą, więc zadowolona udałam się w stronę fotela, który stał w kącie pokoju. Niestety ktoś mnie zatrzymał. A byli to Max i Tom.
-Możemy zrobić ci zdjęcie.?-to pytanie zaskoczyło mnie i nie wiedziałam co powiedzieć.
-Yyy…może lepiej nie.
-No proszę proszę proszę. –Max zrobił minkę al’a kot ze Shreka. Westchnęłam po czym powiedziałam.
-No dobra.-chłopaki zaczęli przybijać sobie piątki.-Ale tylko jedno.-zrobili smutne minki, a ja tylko pokręciłam głową. Tom wyjął telefon.
-Uśmiech.-jak powiedział tak zrobiłam i po chwili mogłam podziwiać „arcydzieło” Toma.
-Dziękuję bardzo.-uśmiechnęłam się i w końcu usiadłam. Nogi podwinęłam pod brodę i siedziałam na Twitterze. Oglądałam, oglądałam, coś znajomego mi mignęło, oglądałam, oglądałam, znowu coś znajomego mi mignęło… Gdy już przejrzałam większość, cofnęłam się do tweeta, który mignął mi z tysiąc razy przed oczami, ale nie chciało mi się go oglądać. Był to tweet The Wanted.

This is our new manager. Sorry Nano, she’s more beautiful than you. ;p xx

I fotka : 




 Moment, przecież to zdjęcie Tom zrobił mi dosłownie przed chwilą. Podniosłam głowę i spojrzałam na Maxa, który razem z Tomem, który siedział obok niego, co chwilę zerkali w telefon George’a. Patrzyłam się na nich, aż w końcu Tom na mnie spojrzał. Wskazałam na swój telefon, dając mu do wiadomości, że widziałam ich  tweeta. Parker się tylko wyszczerzył i wskazał palcem na Maxa. Pokręciłam głową i wróciłam do oglądania Twittera. Jakiś czas później poczułam, ze ktoś się na mnie bezczelnie gapi. Uniosłam głowę i ‘ten’ chłopak podnosił telefon, który najwidoczniej wypadł mu z rąk, klnąc pod nosem. Tak, to był on…
Godzinę później było po wywiadzie i wracaliśmy.
-Po co ja dałam się namówić na to durne zdjęcie. Wiedziałam, że coś z nim zrobicie, bo ot tak, bez powodu, byście go nie robili. Ale serio.? Twitter.?
-No a co.? Trzeba było się pochwalić.-Tom wyjechał z tekstem, a ja tylko strzeliłam face palma i usiadłam na siedzeniu. No pewnie, a potem będą hejty, że pracuję z nimi, żeby się do nich zbliżyć. Helloł.! Ja ich praktycznie nie znam. Moje przemyślenia zakończył ból w przedramieniu. Złapałam się za owe miejsce i wściekła spojrzałam na Parkera.
-Ty chyba serio chcesz wylądować w szpitalu.-Tom cały czerwony, nie wytrzymał powagi, bo wybuchnął perlistym śmiechem, a ja że i tak byłam już wściekła zdzieliłam go przez łeb i usiadłam z powrotem. Boże co za dzicz – pomyślałam. Nie wiedziałam, ze to dopiero początek. Po jakichś pięciu minutach, gdy już byłam nad wyraz spokojna, Tom powoli przesunął się w moją stronę, aby po chwili złapać mnie za rękę w przedramieniu, przytulić się do niej i mówić.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam…-zaczęłam trząść ręką, żeby odczepić Parkera, ale nic to nie dało. Wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej się ‘przyssał’.
-Serio.?-spojrzałam błagalnie na Jaya, który akurat siedział naprzeciwko mnie, a ten tylko się wyszczerzył. Westchnęłam głośno, po czym szturchnęłam Maxa nogą, a gdy na mnie spojrzał, wskazałam na Toma i żeby zatkał mu uszy. George chyba na początku nie załapał o co chodzi, ale po chwili już podszedł i zatkał uszy śpiącemu(???) Parkerowi, a ja mogłam w końcu zapytać chłopców o pewną rzecz…

-Tommy Skarbie..-zaczęłam, a szatyn wręcz poderwał się z miejsca, niestety dalej trzymając moją rękę.
-Tak.?-spojrzał na mnie z takim uśmiechem, że myślałam, ze parsknę mu w twarz, ale powaga musiała być. :D
-Wiesz, ja nie chcę nic czy coś, ale na twoim plecach widziałam karalucha. Takiego ogromnego.-mina Toma – bezcenna. Poderwał się jak oparzony, jednocześnie piszcząc i tupiąc po to, aby zrzucić rzekomego robaka. Cała reszta włącznie ze mną, zaczęliśmy się niemiłosiernie śmiać. Chłopcy to aż się popłakali ze śmiechu. Tom nagle zatrzymał się i patrzył na nas, a potem zaczął wściekłym wzrokiem patrzeć tylko na mnie. Wysłałam reszcie bezgłośnie „Help.!”, a potem wpadłam na genialny pomysł. Yes, lampeczka się w porę zapaliła. xd Z całej siły popchnęłam Parkera, który na szczęście upadł na siedzenie, a ja szybko do niego podeszłam i zaczęłam łaskotać.
-A to za to, ze się do mnie przyssałeś.!-chłopak ostatkami sil zdążył krzyknąć tylko
-MAX.!-i wybuchnął śmiechem na cały bus. Łysolek chyba ogarnął o co chodzi, bo złapał mnie w talii i podniósł. A ja jak to ja, zaczęłam wierzgać i kręcić się na wszystkie strony, byle się wyrwać z jego uścisku. Niestety Maxio tak rozglądał się wokół siebie, ze nie zauważył wyciągniętych nóg Sivy, zawadził o nie i poleciał na podłogę. Mnie, w nieogarnięty przeze mnie sposób, przerzucił, że wylądowałam na kolanach u...
-Oj..-spojrzałam do góry i zobaczyłam…

_____________________________________________________________________
Już jestem.! ;*
Mimo tylu złych wiadomości, tylu problemów - jestem. ;)
I jak rozdział.? Trochę taki śmiechowy, ale musiałam oderwać się od myśli...

Wiecie już prawda.? Pierwsze reakcja - WTF.?!! Druga - Max zabije cię. Wkurzyłam się, po prostu wkurzyłam. Mówcie co chcecie, ale taka była moja reakcja. No bo chyba nie myslicie, że to przez dziewczyny zespół się rozpada. W 100% jestem pewna, ze nie przez to. Ta sprawa ma drugie dno. Ale jest plus - będzie teledysk do Glow In The Dark.  Dobra, bo zmieniam kurs...
Chodzi mi o to, że jestem zdziwiona, że tak nagle postanowili to zakończyć. To co przez te 4 lata wypracowali. Mają tylu fanów nagle zamierzają to zakończyć.? Zawieść tysiące fanów na całym świecie.? Nagrali tyle niesamowitych piosenek, nagrali tyle teledysków, zagrali miliony koncertów.. I tak nagle zakończyć to.? Zatrzymać.? Nie to jest niemożliwe. Niech zrobią sobie przerwę, ale tego nie kończą. Bo co my - Prisoners zrobimy.? Nie będziemy miały już idoli, bo The Wanted nie będzie istniało. My nie będziemy istnieć... Przez tych pięciu durniów nie przespałam kilku nocy, myśląc, co będzie po zakończeniu tego. A nawet gdyby zakończyli to - zadali ból tysiącom fanek, ja osobiście nie zapomnę ich. #ForeverPrisoner. 

Masło maślane. -.-  Dobra zostawiam wam do komentowania rozdział i lecę się uczyć. ;/ 

Paaa. ;*

poniedziałek, 20 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 6 "Kobiety nie pyta się o wiek.!"



-Serio, chcecie się mnie już pozbyć.? –zapytałam, patrząc na piątkę chłopaków, trzymając się za serce.
-Przepraszamy. Myśleliśmy, ze nikogo tu nie ma.-powiedział z niewinnym uśmiechem Tom. Uśmiechnęłam się, a chłopcy odetchnęli i usiedli na kanapie naprzeciwko. Wróciłam do swojej papierkowej roboty. Naprawdę myślałam, że jako manager nie będę musiała nic robić. Taką robotę to se wsadźcie…w ucho. ;p Wypełniałam jakieś dokumenty, w sprawie nagrań chłopaków, jakichś wywiadach i czegoś tam jeszcze. Po jakieś godzinie, rzuciłam długopis i oparłam się o fotel. Skończyłam. Chillout przez najbliższe 2 tygodnie. Spojrzałam na zegarek. 12.40. Zajrzałam do kalendarza i wytrzeszczyłam oczy. Dokładnie za godzinę i 20 minut mamy być w radiu. Znaczy się chłopcy, ja robię za niańkę. Wrzuciłam go z powrotem do szuflady i wstałam.
-Chłopaki.-tu wszystkich wzrok spoczął na mnie.-Kto odpowiada za poinformowanie was o jakimś wywiadzie czy coś.?
-Ty, a kto inny.?-odpowiedział Max, jakby to była najoczywistsza rzecz, a ja znowu wytrzeszczyłam oczy.
-Emmm…to lepiej się zwijajcie, bo za godzinę macie wywiad.-powiedziałam to najspokojniej jak tylko potrafiłam. A owe radio, w którym chłopcy mieli udzielać wywiadu, było na drugim końcu miasta. I wydaje mi się, że o tym wiedzieli, ale na spokojnie wstali i ruszyli w kierunku wyjścia. Przed windą pojawił się pierwszy problem. Mianowicie, w windzie mogą jechać tylko 4 osoby.
-Dobra, ja zostaję i ktoś z was, więc wybierajcie.-z ich losowania wyszło że ‘ten’ chłopak zostaje ze mną, a reszta jedzie. Winda ruszyła i niezręcznie się zrobiło.
-To z Tobą się zderzyłem jeszcze w Londynie prawda.?-spojrzałam w  jego oczy i nogi się pode mną ugięły, więc szybko odwróciłam wzrok.
-Tak, chyba tak.-odpowiedziałam.
-Cieszę się, że cię znów spotkałem. I wiem jak masz na imię. Olivia.-ostatnie słowa wyszeptał mi do ucha, a ja stałam i czułam ciarki na całym ciele. Opanuj się dziewczyno, huknęło w mojej głowie. Chciałam coś powiedzieć, ale winda wróciła, więc weszliśmy do niej i chłopak nacisnął odpowiedni guzik.
-Co ty kombinujesz.?-spojrzałam na niego z uniesiona brwią, jednak się nie powstrzymałam. Chłopak tylko spojrzał na mnie z zadziornym uśmiechem.
-Ja.? Nic. Ja tylko wyznaczam ci zasady gry.-perfidnie spojrzał na moje usta i subtelnie oblizał swoje. Akurat winda się zatrzymała, więc szybko z niej wyszłam i poszłam w stronę samochodu, który miał nas zawieźć na miejsce. O co mu chodziło.? O jakie zasady gry.? Z myślami krążącymi wokół rozmowy w windzie nie zauważyłam jak byliśmy już w drodze. Spojrzałam na chłopaków. Rozmawiali wspólnie, śmiali się nawet nie wiem z czego. Łysy, to Max tak.? A więc Max spojrzał na m mnie i jakby dostał olśnienia, bo powiedział.
-A właśnie. A czy przypadkiem Olivia nie miała zrobić wywiadu środowiskowego.?-spojrzałam na niego z miną „WTF?”, ale potem uśmiechnęłam się. No tak, przecież miałam się dzisiaj o nich dowiedzieć co nie co. ;) Chłopaki zwrócili się moją stronę, więc zadałam pierwsze pytanie.
-Który z was ma tatuaż.?-Max, Tom i Jay podnieśli ręce. Okeey, czas na pytanie number 2.
-Po ile macie lat.?-Tom chciał zacząć, ale wyprzedził go Jay z tekstem.
-Kobiety nie pyta się o wiek.-i zatrzepotał rzęsami rodem z brazylijskiej telenoweli. Wszyscy, włącznie z wykonawcą parsknęli śmiechem na cały bus. Po chwili ogarnięcia się, Tom mógł wreszcie zacząć.
-25.-Tom
-25.-Max
-23.-Jay
-20.-Nathan
-25.-Siva.
Oh, jak miło. Wiem ile ‘ten’ chłopak ma lat. :D
-Dobra, kolejne pytanie. Który zajęty.?-wszyscy oprócz Loczka i Nathana(chciałam po nazwisku wyjechać, ale nawet nie wiem jak mają na nazwiska. O.O) podnieśli ręce. Uuu dwóch singli, jest za co się brać. xd Czas na przedostatnie pytanko.
-Dlaczego „The Wanted”.?-głos zabrał Max.
-Zdolna bestia o imieniu Nathan, wpadła na nią słuchając „Let’s Get Ugly”.-spojrzałam na bruneta z uniesiona brwią, a ten tylko puścił mi oczko. Rzeczywiście, zdolna bestia.
-I ostatnie. Lubicie samochody.?
-Oczywista oczywistość, że tak. Każdy chłopak lubi auta.-takowej odpowiedzi udzielił mi Nathan.
-Ale w sensie, że sportowe, tak.?-wszyscy równo pokiwali głowami, a ja się uśmiechnęłam.
-A ty lubisz.?-pytanie zadał Tom. Spojrzałam na chłopaka z miną „bitch please”.
-Oczywiście…że tak.-popatrzyli po sobie, po czym uśmiechnęli się do siebie, tak jakby porozumiewawczo.? Tak, dokładnie. Nagle zadzwonił mój telefon. Nie patrząc nawet kto dzwoni, odebrałam połączenie.
-Halo.?
-Mała, jak dobrze, ze odebrałaś. Słuchaj mam małą awarię, wrócę późno, więc nie czekaj na mnie z kolacją.
-No dobra.
-A i jeszcze jedno. Do Londynu lecę jutro, także radzę ci się wyspać, bo będziesz musiała wcześniej wstać, żebym mógł cię poinstruować. Kończę, bo mnie  wołają. Na razie.-mig, połączenie zakończone.
-Cholera.-mruknęłam do siebie, ale i tak chłopcy usłyszeli, bo spojrzeli na mnie. Spojrzałam na nich, po czym powiedziałam.
-Chyba mamy mały problem…

___________________________________________________________________
No siemano laski. :D

Wstępnie przepraszam że nie dodałam wcześniej, ale niestety gdy juz się zebrałam aby wstawić, odcięli mi internet. -.- Złośliwość rzeczy martwych. Lub mojego brata...

A wracając do tematu; znów dałam wam wątek tajemniczego chłopaka i...czegoś jeszcze. Zgadujcie w komentarzach. Zobaczymy kto zgadnie. :D

Anonymous - w piłkę nożną. Zajęłyśmy ostatnie miejsce. xd

Nie żeby coś, ale strasznie się cieszę, gdy piszecie kto może być tym tajemniczym chłopakiem. :D I z wielką chęcią bym wam powiedziała, ale wtedy cały czar opowiadania by prysnął. A na ujawnienie się chłopaka trochę jeszcze poczekacie. ;*

Także ten, zostawiam was z rozdziałem i zmykam spać, bo jest dziś, dosłownie, wypruta z sił. :/

Dobranoc. ;*

środa, 8 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 5 "Żeby bodaj Boże się nie uszkodzili."



Wróciwszy do domu, przebrałam się(--->), poprawiłam w łazience makijaż i włosy, zeszłam do garażu, gdzie wsiadłam do czarnego Audi R8 i wyjechałam z garażu. Okeyy, czas przypomnieć sobie starą, dobrą szkołę. Na razie nie będę szaleć. Jechałam sobie spokojnie ulicą, aż zjechałam w boczną ulice i wjechałam na kolejną drogę tylko, że ta była bardziej kręta i nikt po niej nie jeździł. Tak, przyjechałam na tor. To tu się uczyłam jeździć, więc to tu przypomnę sobie jazdę. Znam każdy zakręt, każdy kawałek drogi. Gdy dojechałam na linie startu, ścisnęłam mocniej kierownicę, pooddychałam głęboko, po czym ruszyłam z piskiem opon. Pierwszy bieg, drugi, trzeci, czwarty. W każdy zakręt wchodziłam driftem. Dociskałam w pedał ile fabryka dała. No i Matt oczywiście. On ulepszał moje wszystkie samochody. W końcu, po przejechaniu 6 okrążeń, a uwierzcie ten tor jest dosyć długi, przed samą metą zrobiłam dwa kółeczka i ustałam z piskiem opon. Nie uśmiechałam się, po prostu patrzyłam przed siebie, mając jedną rękę na kierownicy, a drugą na skrzyni biegów. Zamknęłam oczy i nagle w mojej głowie pojawiły się wszystkie obrazy z wypadku, każda sekunda… Otworzyłam oczy i spojrzałam przed siebie. Ok, jestem na swoim miejscu. To było takie realistyczne, że myślałam, że mam znowu ten wypadek. Odetchnęłam i pojechałam do domu. Będąc w połowie  drogi, minął mnie czarny sportowy samochód. Był za bardzo podrasowany, żebym rozpoznała markę. Zamigotał tylnymi światłami, dając mi znak, że chce się ścigać. Pokręciłam głową i ręką wskazałam na boczną uliczkę. Auto wjechało pierwsze, ja za nim. Ustałam obok niego i czekałam. Szyba odsunęła się i za nią zauważyłam dwie postacie. Chłopak kierował, zaś na miejscu pasażera siedziała dziewczyna. Patrząc wciąż przed siebie powiedziała.
-Widzę cię na najbliższych wyścigach. Nie ma odmowy.-szyba się zasunęła, a auto odjechało. Siedziałam osłupiała. Co to, do cholery miało znaczyć.? Wyjechałam z uliczki i pojechałam do domu. W garażu zauważyłam auto Scootera. Czyli jest już w domu. Ostrożnie zaparkowałam i weszłam do domu. Z myślami krążącymi wokół tego dziwnego zdarzenia sprzed kilku minut, poszłam do siebie. Zdjęłam kurtkę i buty i położyłam się na łóżku. Kurde, skądś kojarzyłam ten głos, ale nie miałam zielonego pojęcia skąd. Widzę cie na najbliższych wyścigach. O co chodziło tej osobie.?! Że niby mam przyjechać na wyścigi…? I nagle mnie oświeciło, czego wynikiem było pacnięcie się z hukiem w czoło. Przecież to byli Matt i Cassie. A te auto to była mega podrasowana 350-Z, którego właścicielką była Cass. Że też się wcześniej nie domyśliłam. Ale co oni kombinowali.? Musieli wiedzieć kim jestem, bo ot tak by nie podjechali, chyba że widzieli jak jeździłam na torze. Wracając do tematu, czasami, jeszcze za czasów przed wypadkowych jeździłam to z jednym, to z drugim na takie patrole. To był nasz teren. Tak wprawdzie to praktycznie cały obszar miasta był naszym terenem. Dzieliliśmy się na grupy i patrolowaliśmy. Było kilku śmiałków, którzy przyjeżdżali tutaj z przekonaniem, że wygrają i obstawiali swoje samochody. Zawsze do wyścigów wszyscy wskazywali mnie. Nawet nazywali mnie LA Queen. Nienawidziłam tej ksywki. No, ale to ja zawsze wygrywałam, więc Matt miał nową robotę. Cieszyłam się ze zdobywanego uznania aż do wypadku…
Moje przemyślenia przerwało pukanie. Po chwili zza drzwi wyłoniła się głowa Scootera.
-Mała, gdzie byłaś.?
-Byłam się przejechać.-chwilę jeszcze mierzył mnie wzrokiem, po czym wszedł do pokoju i usiadł na łóżku.
-Słuchaj,  za półtora tygodnia wyjeżdżam.-na te słowa podniosłam się i spojrzałam na niego uważnie.-To służbowy wyjazd. Do Londynu. Zostanę tam około pół miesiąca, bo muszę pozałatwiać sprawy.-te słowa totalnie mnie zaskoczyły i nie wiedziałam co powiedzieć.
-Ale…-mężczyzna nie dał mi skończyć.
-Spokojnie przygotuję cię do pracy z chłopakami.-uprzedził moje pytanie. Odetchnęłam z ulgą. Jeśli miałabym pracować z chłopakami, kompletnie nie wiedząc co robić – załamałabym się. Brat zaśmiał się.-Przecież nie zostawiłbym cię z tymi świrusami, bez jakiegokolwiek przygotowania. Przed samym wyjazdem poinstruuje cię, no i chłopaków też-tu mój błagalny wzrok-i wtedy ze spokojną myślą będę mógł wyjechać.-zaśmiałam się, a brat przekręcił tylko oczami i wyszedł. Ja też przekręciłam oczami, po czym wzięłam laptopa i słuchawki. Usiadłam wygodnie i po chwili w moich uszach rozbrzmiewało „Black Box”. Lubiłam tę piosenkę. Nuciłam ją pod nosem i przeglądałam Internet. Miałam włączony Twitter, Facebook i Youtube. Jestem wielofunkcyjna normalnie. :D Oczywiście Twitter był Scootera, na fejsie pisałam z jakąś koleżanką, słuchając piosenek z YT. Po jakiejś godzinie, dwóch powieki same mi się zamykały, więc wyłączyłam wszystko, umyłam się, nałożyłam moją piżamę , tj. za dużą koszulkę Matta i spodenki, i poszłam spać.
Następnego dnia, od razu gdy wyszłam spod kołdry, podeszłam do okna w celu sprawdzenia pogody. Jak zawsze słońce pięknie świeciło. Z uśmiechem na ustach wybrałam ubrania(--->) i poszłam do łazienki się ogarnąć. Dzisiaj postawiłam na warkocz, który opadał na biust i delikatny makijaż. To tylko praca. ;p Na dole zrobiłam sobie kawę i kanapki i w spokoju zjadłam śniadanie. Sprzątnęłam talerz i szklankę, po czym zgarnęłam torebkę i pojechałam do pracy. W drodze zadzwonił mi telefon. Jechałam taksówką, więc spokojnie odebrałam.
-No co tam braciszku.?-zapytałam dzwoniącego Scootera.
-Olivia, dzisiaj wątpię czy się złapiemy, więc powiem ci tyle, żebyś wypełniła papiery i miała oko na chłopaków, żeby bodaj Boże się nie uszkodzili.-w głowie widziałam obraz mężczyzny unoszącego wzrok do góry.
-Luzik. Dam radę. To na razie.-rozłączyłam się i akurat znalazłam się pod budynkiem. Zapłaciłam i  poszłam do środka. Weszłam do swojego biura(jaa jak to brzmi.^^) i o dziwo nikogo nie było. Okeyy. Usiadłam przy biurku i wypełniałam papiery, dopóki ktoś pół godziny później mało co nie przyprawił mnie o zawał serca…

_____________________________________________________________________
Cześć i Czołem. :D
I jak rozdział.? Długi co.? xd 
Wiem że na razie rozdziały wieją nudą, ale to się zmieni, szybciej niż myślicie. :D
Wgl patrzę AŻ 11 komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Dziękuję.! ;**

I jak w szkole.? Bo ja już raz zaspałam i mało co na autobus się nie spóźniłam. :D W dodatku jutro nie dość że jadę na zawody(huhu ja. XD) to potem dodatkowo wybywam do kina, więc praktycznie mnie cały dzień w domu nie będzie. ;/ Ale nie mam za bardzo narzekać, bo jedzie większa część mojej klasy i nie tylko, więc może będzie dobrze. :D
Dobra koniec o moich planach. xd

Zostawiam Was z rozdziałem i uciekam szamać naleśniki, bo brat mi zaraz je wszystkie zje. XD

Ciaooooooo. <3