Obudził mnie natarczywy dźwięk
telefonu, który odzywał się, dosłownie, co pięć minut.
-Halo.-warknęłam do telefonu.
-Ojej, ktoś tu chyba wstał lewą
nogą.-po drugiej stronie słuchawki usłyszałam chichot. Cassie.
-Nawet nie wstałam. Co się stało, że
dobijasz się do mnie o-spojrzałam na zegar w telefonie-8 rano.?-złapałam się za
głowę i opadłam na poduszkę.
-Chciałam się dowiedzieć, czy będziesz
dzisiaj na wyścigach.
-Czekaj, to dzisiaj piątek.?!-podniosłam
się jak oparzona. To już.?
-No tak. Dziewczyno w jakim ty świecie
żyjesz.?-przyjaciółka była zdziwiona.
-Przepraszam, ale w pracy mam masę
roboty.-mruknęłam.-A propo pracy, to się chyba spóźnię.-drugie mruknięcie i
wstałam z łóżka i skierowałam się do kuchni.
-Tak, to ja ci
przeszkadzać nie będę. Do zobaczenia wieczorem.-zanim zdążyłam jej
odpowiedzieć, dziewczyna rozłączyła się. Westchnęłam, odłożyłam telefon na blat
i zrobiłam sobie śniadanie, które zniknęło w mgnieniu oka. Szybka wizyta w
łazience, potem wygrzebałam z szafy ciuchy(-->) i make-up. Po pół godzinie
byłam już na miejscu. Wchodząc mój wzrok przykuł wielki bukiet róż, stojący na
moim stoliku. Spojrzałam na kanapy, chłopców ani śladu. Chyba są w studiu.
Zamknęłam za sobą drzwi i ostrożnie podeszłam do biurka. Szybko je policzyłam.
Było ich 54. Dlaczego tyle.? Powąchałam je. Pachniały cudnie. Zauważyłam małą
karteczkę w jednej z róż.
„Przepraszam…
Tak bardzo przepraszam…”
W każdej róży była taka sama
karteczka, z takim samym napisem. Wiedziałam już od kogo.
-Ja naprawdę przepraszam.-słysząc jego
głos wyprostowałam się, zacisnęłam zęby i odwróciłam się w jego stronę. Patrzył
na mnie skruszony. Naprawdę tego żałował.
-Dlaczego 54.?-zapytałam.
-Tyle dni się już znamy.-uśmiechnął
się lekko. Sekundę później uśmiech zniknął.-To jak.?-zapytał wskazując na róże.
Westchnęłam, wyciągnęłam jedną róże i skierowałam w jego stronę.
-Wybaczam.-uśmiechnęłam się lekko, na
co chłopak odetchnął i wziął różę ode mnie. Z niewinną miną wyciągnął w moją
stronę ręce, a ja zaśmiałam się, podeszłam i przytuliłam go.
-Dobra starczy tych czułości.-Parker
pojawił się znikąd. Odsunęłam się od Max’a i wróciłam do biurka. Zdjęłam kwiaty
i postawiłam je na ziemi, a sama zabrałam się za robotę, co chwilę odpowiadając
‘Cześć’ wchodzącym chłopcom.
Pod koniec pracy,
spojrzałam na Wanted’ów. Właśnie zbierali się do wyjścia. Spojrzałam na TEGO
chłopaka, który, na szczęście, w tej samej chwili spojrzał na mnie. Kiwnęłam do
niego głową z pytającą miną. Zmarszczył brwi, chyba nie wiedząc o co mi chodzi.
Pokazałam na zegarek na moim nadgarstku a potem kiwnęłam głową na ulicę za
oknem. Chłopak chwilę na mnie popatrzył po czym jakby dostał olśnienia, bo energicznie
pokiwał głową. Opuściłam budynek z uśmiechem. Wieczorem może wezmę udział w
wyścigu.? Hmm… Po pół godzinie byłam w domu. Poszłam prosto pod prysznic.
Wzięłam naprawdę długą kąpiel. Z ręcznikiem owiniętym wokół ciała wróciłam do
pokoju i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam ciuchy i ubrałam bieliznę. Usiadłam
przy toaletce i wysuszyłam włosy. Potem ubrałam się(--->)
, porobiłam
delikatne fale na włosach i zrobiłam kreskę na oku. Usta pociągnęłam
błyszczykiem. Spojrzałam na zegarek. Była 19. Zadowolona, że wyrobiłam się,
zeszłam do garażu i wzięłam kluczyki od czarnego Forda Mustanga. Po niecałych
10 minutach byłam już na miejscu. Szybko znalazłam Cassie. Pogadałyśmy chwilę a
potem zmyła się z jakimś kolesiem. I to nie byle jakim. Konkretne ciacho.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu Matta, ale zamiast niego zauważyłam JEGO.
Chłopak też mnie zauważył, bo ruszył nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Dzisiaj się ścigasz.?-zapytał stojąc
naprzeciw mnie.
-Możliwe, a co.? Znowu chciałbyś mnie
pomacać.?-rzuciłam z zadziornym uśmiechem.
-Szczerze mówiąc to tak.-powiedział,
patrząc na mnie ‘niegrzecznym’ wzrokiem.
Pół godziny później było już po 2
wyścigach, Cassie wróciła, Matt się znalazł. Staliśmy we czwórkę i gadaliśmy o
samochodach. Norma. Śmiejąc się, usłyszałam znany mi warkot silnika. Odwróciłam
się i to co zobaczyłam momentalnie przestało mnie śmieszyć. To był Oliver.
Jechał moim, MOIM Bugatti. Wściekła odwróciłam się do przyjaciół.
-Dlaczego on ma mój
samochód.?!-zapytałam. Cass i Matt nie odezwali się ani słowem. Odwróciłam się
z powrotem po czym podeszłam kilka kroków i krzyknęłam do szatyna, który
opierał się o MÓJ samochód.
-Skąd go do cholery masz.?!-spojrzał
na mnie i uśmiechnął się kpiąco.
-Wygrałem to mam.-odpowiedział.
-Niby jak.?! To jest mój samochód, a
nie ścigałeś się ze mną o niego. Jesteś pieprzonym złodziejem.!-wokół nas
zgromadzili się gapie. Byłam naprawdę wściekła. Jakim prawem.? Ukradł je.
Włamał się do garażu(nie tego przy domu – mam drugi w okolicach centrum) i
zabrał go. Chłopak uśmiechnął się szeroko po czym powiedział.
-Jeśli chcesz to możemy się ścigać o
MÓJ samochód.-zagotowało się we mnie jeszcze bardziej. Oliver zrobił kilka kroków
w moją stronę. Zdjęłam bluzę i rzuciłam ją w bok. Podchodząc do niego powiedziałam.
-Chcesz znowu przegrać.? Proszę
bardzo. To kiedy chcesz się ścigać.?-zapytałam z wyzywającą miną. Chłopak
zacisnął szczękę.
-Za tydzień. Długi tor.
Powodzenia.-mruknął z kpiną. Miałam ochotę go uderzyć, ale powstrzymał mnie
fakt, że za tydzień wyżyję się za kółkiem. Chodź… może dzisiaj.?
-Zgoda.-powiedziałam z zaciętą miną.
Oliver odwrócił się poszedł do swoich kumpli. Ja skierowałam się w stronę
swojego auta. Dogonił mnie ON. W dodatku z moja bluzą.
-Zaczekaj.-zatrzymałam się.
Chłopak ustał przede mną i podał mi ją.
Wzięłam ją.
-Dzięki.-mruknęłam i chciałam go minąć
ale zagrodził mi drogę.-Weź się przesuń.-kolejny raz mruknęłam a chłopak dłońmi
objął moją twarz po czym najzwyczajniej w świecie pocałował. To było… dziwne. W
jednej sekundzie cała złość uciekła. Jakby wyparowała. Mi z zaskoczenia wypadła
bluza z ręki. Po kilku chwilach zorientowałam co jest grane i lekko go od
siebie odsunęłam. Spojrzał na mnie zaskoczony. Ja za to na niego w ogóle.
Patrzyłam na bluzę leżącą na moim bucie i nie wiedziałam co powiedzieć. Po
chwili ciszy, schyliłam się i podniosłam bluzę. W końcu na niego spojrzałam.
Jego wzrok był taki… wyczekujący.
-To się nie powinno wydarzyć… Zapomnij
o tym.-po czym minęłam go i schowałam się za samochodem. Opierając się plecami
o drzwi auta, siedziałam na asfalcie. Patrzyłam przed siebie, myśląc o
pocałunku i nieświadomie przejeżdżałam palcami po wargach wciąż czując dotyk
jego ust. Dlaczego to zrobił.? Nie mam pojęcia, ale wiem jedno – długo tego nie
zapomnę. Wyjrzałam zza auta, ale Jego już nie było. Odetchnęłam, wstałam i
poszłam do Cass. Był spory tłum przy starcie. Zastanawiając się dlaczego,
wyszłam na przód, aż zobaczyłam dwóch chłopaków okładających się pięściami.
Przypominając sobie bójkę Justina i Matta, wybiegłam do nich i oddzieliłam ich.
Znaczy się próbowałam. Obaj byli silni, ale nie dałam się.
-Uspokójcie się pieprzone gówniarze.!-
krzyknęłam najgłośniej jak mogłam. W sekundzie zastygli w bezruchu, wgapieni we
mnie. Odetchnęłam patrząc się na nich.- Rozejdźcie się. I jeszcze raz usłyszę
albo zobaczę waszą bójkę, jakąkolwiek bójkę-rozejrzałam się po
zgromadzonych-będzie miał zakaz wstępu na wyścigi. Zrozumiano.?-chłopcy kiwnęli
głowami i rozeszli się, tak samo jak tłum gapiów. Rozejrzałam się jeszcze raz,
po czym wróciłam do swojego samochodu i pojechałam do domu. W drodze cały czas
myślałam o Olivierze. Długi tor. Dobrze wie, że ciężko mi będzie go przejechać.
Ale jeśli myśli, że nie pojawię się na starcie, to się gorzko myli. Przegra ten
wyścig, a ja odzyskam moje Bugatti. Zaparkowałam auto w garażu, schowałam
kluczyk do szafki, poszłam do siebie i padłam na łóżko zasypiając. To będzie
długi tydzień…
____________________________________________________________________
Tsap... Cześć wszystkim, którzy czytają jeszcze to badziewie. Wracam do was z nowym rozdziałem, który był praktycznie do wstawiena, ale masa spraw na głowie + szkoła nie dają żyć. Niektórzy chyba wiedzą o czym mówię. ;)
Dziękuje za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Cieszę się, że sie wam podoba, ale...
No i jako, że teraz jest ta smutna część i jesteś przywiązana do tego bloga - proszę, usiądź. A więc, sprawa jest taka, że najzwyczajniej w świecie nie mam konkretnego pomysłu na dalsze wydarzenia. Jest jeszcze wyścig, a potem co.? Nie mam pojęcia co dalej zrobić z nimi. Dalszą dalszą część mam wymyśloną(którą się niestety z wami nie podzielę. ;p), ale co przed tym.? Mogłabym pociągnąć jakiś wątek Olivii i tajemniczego chłopaka, ale co między tym. Bo z jednym wątkiem to trochę kiepsko. Nie wiem sama co myśleć...
A teraz druga sprawa. Ta wyżej była smutna, ta tutaj - niekoniecznie. Chodzi o to, że mam pewną koncepcję co do kolejnego(!) opowiadania. Ale(zawsze jest jakieś ale -.-) na razie nie mam nic konkretnego, a o rozpoczęciu nawet nie myślę. Najpierw chciałabym napisać je całe, potem możliwe, że opublikować. Oczywiście tez fanfic, ale nie z jedną gwiazdą. Co o tym sądzicie.? Chcielibyście je kiedyś przeczytać.? Tylko szczerze.! :)
Tyle ode mnie, mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze czasem wpada. :) Tyle ode mnie. Kocham was i dziękuję. :***