niedziela, 29 marca 2015

ROZDZIAŁ 22 "To się nie powinno wydarzyć..."



Obudził mnie natarczywy dźwięk telefonu, który odzywał się, dosłownie, co pięć minut.
-Halo.-warknęłam do telefonu.
-Ojej, ktoś tu chyba wstał lewą nogą.-po drugiej stronie słuchawki usłyszałam chichot. Cassie.
-Nawet nie wstałam. Co się stało, że dobijasz się do mnie o-spojrzałam na zegar w telefonie-8 rano.?-złapałam się za głowę i opadłam na poduszkę.
-Chciałam się dowiedzieć, czy będziesz dzisiaj na wyścigach.
-Czekaj, to dzisiaj piątek.?!-podniosłam się jak oparzona. To już.?
-No tak. Dziewczyno w jakim ty świecie żyjesz.?-przyjaciółka była zdziwiona.
-Przepraszam, ale w pracy mam masę roboty.-mruknęłam.-A propo pracy, to się chyba spóźnię.-drugie mruknięcie i wstałam z łóżka i skierowałam się do kuchni.
-Tak, to ja ci przeszkadzać nie będę. Do zobaczenia wieczorem.-zanim zdążyłam jej odpowiedzieć, dziewczyna rozłączyła się. Westchnęłam, odłożyłam telefon na blat i zrobiłam sobie śniadanie, które zniknęło w mgnieniu oka. Szybka wizyta w łazience, potem wygrzebałam z szafy ciuchy(-->) i make-up. Po pół godzinie byłam już na miejscu. Wchodząc mój wzrok przykuł wielki bukiet róż, stojący na moim stoliku. Spojrzałam na kanapy, chłopców ani śladu. Chyba są w studiu. Zamknęłam za sobą drzwi i ostrożnie podeszłam do biurka. Szybko je policzyłam. Było ich 54. Dlaczego tyle.? Powąchałam je. Pachniały cudnie. Zauważyłam małą karteczkę w jednej z róż.
„Przepraszam… Tak bardzo przepraszam…”
W każdej róży była taka sama karteczka, z takim samym napisem. Wiedziałam już od kogo.
-Ja naprawdę przepraszam.-słysząc jego głos wyprostowałam się, zacisnęłam zęby i odwróciłam się w jego stronę. Patrzył na mnie skruszony. Naprawdę tego żałował.
-Dlaczego 54.?-zapytałam.
-Tyle dni się już znamy.-uśmiechnął się lekko. Sekundę później uśmiech zniknął.-To jak.?-zapytał wskazując na róże. Westchnęłam, wyciągnęłam jedną róże i skierowałam w jego stronę.
-Wybaczam.-uśmiechnęłam się lekko, na co chłopak odetchnął i wziął różę ode mnie. Z niewinną miną wyciągnął w moją stronę ręce, a ja zaśmiałam się, podeszłam i przytuliłam go.
-Dobra starczy tych czułości.-Parker pojawił się znikąd. Odsunęłam się od Max’a i wróciłam do biurka. Zdjęłam kwiaty i postawiłam je na ziemi, a sama zabrałam się za robotę, co chwilę odpowiadając ‘Cześć’ wchodzącym chłopcom.
Pod koniec pracy, spojrzałam na Wanted’ów. Właśnie zbierali się do wyjścia. Spojrzałam na TEGO chłopaka, który, na szczęście, w tej samej chwili spojrzał na mnie. Kiwnęłam do niego głową z pytającą miną. Zmarszczył brwi, chyba nie wiedząc o co mi chodzi. Pokazałam na zegarek na moim nadgarstku a potem kiwnęłam głową na ulicę za oknem. Chłopak chwilę na mnie popatrzył po czym jakby dostał olśnienia, bo energicznie pokiwał głową. Opuściłam budynek z uśmiechem. Wieczorem może wezmę udział w wyścigu.? Hmm… Po pół godzinie byłam w domu. Poszłam prosto pod prysznic. Wzięłam naprawdę długą kąpiel. Z ręcznikiem owiniętym wokół ciała wróciłam do pokoju i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam ciuchy i ubrałam bieliznę. Usiadłam przy toaletce i wysuszyłam włosy. Potem ubrałam się(--->)
, porobiłam delikatne fale na włosach i zrobiłam kreskę na oku. Usta pociągnęłam błyszczykiem. Spojrzałam na zegarek. Była 19. Zadowolona, że wyrobiłam się, zeszłam do garażu i wzięłam kluczyki od czarnego Forda Mustanga. Po niecałych 10 minutach byłam już na miejscu. Szybko znalazłam Cassie. Pogadałyśmy chwilę a potem zmyła się z jakimś kolesiem. I to nie byle jakim. Konkretne ciacho. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Matta, ale zamiast niego zauważyłam JEGO. Chłopak też mnie zauważył, bo ruszył nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Dzisiaj się ścigasz.?-zapytał stojąc naprzeciw mnie.
-Możliwe, a co.? Znowu chciałbyś mnie pomacać.?-rzuciłam z zadziornym uśmiechem.
-Szczerze mówiąc to tak.-powiedział, patrząc na mnie ‘niegrzecznym’ wzrokiem.

Pół godziny później było już po 2 wyścigach, Cassie wróciła, Matt się znalazł. Staliśmy we czwórkę i gadaliśmy o samochodach. Norma. Śmiejąc się, usłyszałam znany mi warkot silnika. Odwróciłam się i to co zobaczyłam momentalnie przestało mnie śmieszyć. To był Oliver. Jechał moim, MOIM Bugatti. Wściekła odwróciłam się do przyjaciół.
-Dlaczego on ma mój samochód.?!-zapytałam. Cass i Matt nie odezwali się ani słowem. Odwróciłam się z powrotem po czym podeszłam kilka kroków i krzyknęłam do szatyna, który opierał się o MÓJ samochód.
-Skąd go do cholery masz.?!-spojrzał na mnie i uśmiechnął się kpiąco.
-Wygrałem to mam.-odpowiedział.
-Niby jak.?! To jest mój samochód, a nie ścigałeś się ze mną o niego. Jesteś pieprzonym złodziejem.!-wokół nas zgromadzili się gapie. Byłam naprawdę wściekła. Jakim prawem.? Ukradł je. Włamał się do garażu(nie tego przy domu – mam drugi w okolicach centrum) i zabrał go. Chłopak uśmiechnął się szeroko po czym powiedział.
-Jeśli chcesz to możemy się ścigać o MÓJ samochód.-zagotowało się we mnie jeszcze bardziej. Oliver zrobił kilka kroków w moją stronę. Zdjęłam bluzę i rzuciłam ją w bok. Podchodząc do niego powiedziałam.
-Chcesz znowu przegrać.? Proszę bardzo. To kiedy chcesz się ścigać.?-zapytałam z wyzywającą miną. Chłopak zacisnął szczękę.
-Za tydzień. Długi tor. Powodzenia.-mruknął z kpiną. Miałam ochotę go uderzyć, ale powstrzymał mnie fakt, że za tydzień wyżyję się za kółkiem. Chodź… może dzisiaj.?
-Zgoda.-powiedziałam z zaciętą miną. Oliver odwrócił się poszedł do swoich kumpli. Ja skierowałam się w stronę swojego auta. Dogonił mnie ON. W dodatku z moja bluzą.
-Zaczekaj.-zatrzymałam się. Chłopak  ustał przede mną i podał mi ją. Wzięłam ją.
-Dzięki.-mruknęłam i chciałam go minąć ale zagrodził mi drogę.-Weź się przesuń.-kolejny raz mruknęłam a chłopak dłońmi objął moją twarz po czym najzwyczajniej w świecie pocałował. To było… dziwne. W jednej sekundzie cała złość uciekła. Jakby wyparowała. Mi z zaskoczenia wypadła bluza z ręki. Po kilku chwilach zorientowałam co jest grane i lekko go od siebie odsunęłam. Spojrzał na mnie zaskoczony. Ja za to na niego w ogóle. Patrzyłam na bluzę leżącą na moim bucie i nie wiedziałam co powiedzieć. Po chwili ciszy, schyliłam się i podniosłam bluzę. W końcu na niego spojrzałam. Jego wzrok był taki… wyczekujący.
-To się nie powinno wydarzyć… Zapomnij o tym.-po czym minęłam go i schowałam się za samochodem. Opierając się plecami o drzwi auta, siedziałam na asfalcie. Patrzyłam przed siebie, myśląc o pocałunku i nieświadomie przejeżdżałam palcami po wargach wciąż czując dotyk jego ust. Dlaczego to zrobił.? Nie mam pojęcia, ale wiem jedno – długo tego nie zapomnę. Wyjrzałam zza auta, ale Jego już nie było. Odetchnęłam, wstałam i poszłam do Cass. Był spory tłum przy starcie. Zastanawiając się dlaczego, wyszłam na przód, aż zobaczyłam dwóch chłopaków okładających się pięściami. Przypominając sobie bójkę Justina i Matta, wybiegłam do nich i oddzieliłam ich. Znaczy się próbowałam. Obaj byli silni, ale nie dałam się.
-Uspokójcie się pieprzone gówniarze.!- krzyknęłam najgłośniej jak mogłam. W sekundzie zastygli w bezruchu, wgapieni we mnie. Odetchnęłam patrząc się na nich.- Rozejdźcie się. I jeszcze raz usłyszę albo zobaczę waszą bójkę, jakąkolwiek bójkę-rozejrzałam się po zgromadzonych-będzie miał zakaz wstępu na wyścigi. Zrozumiano.?-chłopcy kiwnęli głowami i rozeszli się, tak samo jak tłum gapiów. Rozejrzałam się jeszcze raz, po czym wróciłam do swojego samochodu i pojechałam do domu. W drodze cały czas myślałam o Olivierze. Długi tor. Dobrze wie, że ciężko mi będzie go przejechać. Ale jeśli myśli, że nie pojawię się na starcie, to się gorzko myli. Przegra ten wyścig, a ja odzyskam moje Bugatti. Zaparkowałam auto w garażu, schowałam kluczyk do szafki, poszłam do siebie i padłam na łóżko zasypiając. To będzie długi tydzień…

____________________________________________________________________
Tsap... Cześć wszystkim, którzy czytają jeszcze to badziewie. Wracam do was z nowym rozdziałem, który był praktycznie do wstawiena, ale masa spraw na głowie + szkoła nie dają żyć. Niektórzy chyba wiedzą o czym mówię. ;)
Dziękuje za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Cieszę się, że sie wam podoba, ale...
No i jako, że teraz jest ta smutna część i jesteś przywiązana do tego bloga - proszę, usiądź. A więc, sprawa jest taka, że najzwyczajniej w świecie nie mam konkretnego pomysłu na dalsze wydarzenia. Jest jeszcze wyścig, a potem co.? Nie mam pojęcia co dalej zrobić z nimi. Dalszą dalszą część mam wymyśloną(którą się niestety z wami nie podzielę. ;p), ale co przed tym.? Mogłabym pociągnąć jakiś wątek Olivii i tajemniczego chłopaka, ale co między tym. Bo z jednym wątkiem to trochę kiepsko. Nie wiem sama co myśleć...
A teraz druga sprawa. Ta wyżej była smutna, ta tutaj - niekoniecznie. Chodzi o to, że mam pewną koncepcję co do kolejnego(!) opowiadania. Ale(zawsze jest jakieś ale -.-) na razie nie mam nic konkretnego, a o rozpoczęciu nawet nie myślę. Najpierw chciałabym napisać je całe, potem możliwe, że opublikować. Oczywiście tez fanfic, ale nie z jedną gwiazdą. Co o tym sądzicie.? Chcielibyście je kiedyś przeczytać.? Tylko szczerze.! :)
Tyle ode mnie, mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze czasem wpada. :) Tyle ode mnie. Kocham was i dziękuję. :***

wtorek, 30 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 21 "Nie jestes moją nańką."



-Scooter, proszę. Nie każ mi widzieć jego gęby jeszcze raz.-powiedziałam zdenerwowana. Mój kochany braciszek sobie umyślił, że powinnam zrobić sobie dzień wolnego od The Wanted i pojechać z nim na spotkanie z Bieber’em. Jego do reszty pogięło.?
-Czas żebyście w końcu zakopali ten topór wojenny.-odpowiedział.
-No chyba śnisz.-prychnęłam. Że niby ja i Bieber w zgodzie.? Nigdy w życiu.!
-Olivia, ja wiem co zrobił, ale 4 lata chyba starczą co.?-powiedział łagodnym głosem. Chciałam mu wierzyć. Chciałam wierzyć, że przez te 4 lata się zmienił. Wydoroślał. Wiedział jaki popełnił błąd. Przemyślał wszystko. Ale po ostatnim naszym spotkaniu utwierdziłam się w przekonaniu, że nic się nie zmienił. Dalej jest tym samym niewychowanym gówniarzem.
-Nie Scooter. Nie starczą. Zawsze będę go nienawidzić za to co zrobił. Zawsze.-podkreśliłam ostatnie słowo. Po tych słowach zapanowała cisza. Gdy dojechaliśmy na miejsce, wysiadłam z samochodu i wlekłam się za bratem do sali w której Scoot miał spotkanie. Najchętniej teraz odwróciłabym się i pojechała do biura. Już wolałam oglądać JEGO niż Bieber’a. Doskonale pamiętam co się wydarzyło sobotniego wieczora. Nie zapomnę tego bardzo długo. Na samą myśl o tym uśmiech wkradł się na moje usta. Ale sekundę później zniknął, ponieważ wchodziłam do sali, gdzie siedział Justin. Gdy mnie zauważył, zmierzył mnie od dołu do góry, po czym uśmiechnął nonszalancko. Spojrzałam na niego z uniesioną brwią, po czym prychnęłam i usiadłam na drugim końcu stołu. Przez całe trzy godziny siedziałam i bawiłam się telefonem. A to weszłam na Facebooka’a, Twitter’a, Instagram’a. Pisałam z Cass i Arianą. Gdy wróciłam do domu, przebrałam się(--->),
zbiegłam do garażu i wzięłam klucze od czarnego Forda Mustanga. Pojechałam na tor. Musiałam odreagować. Dojeżdżając na miejsce zobaczyłam, że ktoś już tam był. Chciałam zawrócić, ale coś podkusiło mnie, żebym podjechała bliżej. Ustałam przy samej drodze i patrzyłam się kto to. Ten ktoś słabo wchodził w zakręty. I po tym poznałam kto to był. Akurat mnie mijał, więc pokazałam żeby zaczekał na mnie przy mecie. Sama pojechałam tam i ustałam na poboczu. Wysiadłam z samochodu, zamknęłam go po czym podeszłam i  otworzyłam od strony kierowcy.
-Zamiana.-kiwnęłam głową żeby wyszedł.
-Co.?-nie rozumiał. Miał prawo. Nagle przyjeżdżam i każę mu wyjść.
-Przesiądź się na miejsce pasażera. Nauczę cię dobrze wchodzić w zakręty.-po tych słowach przesiadł się. Poprawiłam sobie siedzenie, zapięłam pas i poczekałam aż chłopak wsiądzie.
-Więc, pierwsza rzecz : jeżeli masz zamiar skręcać, to nie hamuj, tylko używaj tego cudeńka.-wskazałam na hamulec ręczny-Jeśli w odpowiednim momencie pociągniesz za niego, nie zabijesz się.-chłopak wytrzeszczył na mnie oczy.- Żartowałam.-zaśmiałam się- Wracając do tematu. Jeżeli za długo go przytrzymasz może cię za bardzo odkręcić. Co w sumie w pewnym sensie grozi śmiercią.-na chwilkę się nad tym zastanowiłam, a następnie odpaliłam auto i ruszyłam.-Druga rzecz : miej podzielność uwagi. Nie możesz odwracać wzroku od drogi na chwilę, to musi być sekunda lub dwie. Nie wiadomo co wyskoczy z pobocza.-kątem oka zauważyłam ledwo widzialny uśmiech na twarzy chłopaka. Sama też się lekko uśmiechnęłam. Do końca okrążenia już się nie odzywaliśmy. Gdy zatrzymałam się na mecie, zamieniliśmy się miejscami i to on prowadził. Nie zapinałam pasów. Nie było takiej potrzeby. Za to oparłam się o drzwi i założyłam nogi na siedzenie. Bawiłam się kosmykiem włosów i patrzyłam na skupionego chłopaka. W pewnym momencie się uśmiechnął i powiedział.
-Rozpraszasz mnie.-na jego słowa także się uśmiechnęłam. Skierowałam swój wzrok na drogę. Tym razem lepiej mu szło. Będąc już na mecie, wysiadłam z samochodu i skierowałam się do swojego. Już miałam złapać za klamkę gdy powstrzymał mnie JEGO głos.
-Zaczekaj.-odwróciłam się do niego, a on stał jakieś 20 centymetrów ode mnie.-Już jedziesz.?-zapytał.
-Tak. Muszę odpocząć po spotkaniu z Bieber’em.-powiedziałam, po czym odwróciłam się i wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu. Odstawiłam auto do garażu, wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.

Papiery, dzwonienie, ustalanie. Aghrr… Na co ja się pisałam.?
-Tak, tak. Mógłby pan momencik poczekać.? Muszę uspokoić dzicz.-z drugiej strony słuchawki usłyszałam śmiech. Sama też uśmiechnęłam się pod nosem po czym zwróciłam do owej dziczy.-Jeżeli zaraz się nie uspokoicie, to na Boga, wyjdę z siebie i stanę obok.! A to nie będzie śmieszne.!-po pokoju przeszła kolejna salwa krzyków. Dało się słyszeć donośny krzyk Parkera i McGuinnesa.- Uciszcie się.! Załatwiam wam koncerty buraki.-po tych słowach się uciszyli, a mimo wszystko i tak po chwili dostałam poduszką w głowę.-A wracając do tematu, czy 25 będzie odpowiedni.? Jest to sobota i byłaby to idealna data.-po jeszcze 10 minutach rozmowy, zakończyłam połączenie z uśmiechem. Załatwiłam chłopakom prawie, no cóż, 12 występów, więc jest dobrze. Papiery odniosłam do brata i wróciłam do gabinetu. Powitała mnie zagorzała kłótnia chłopców.
-Nie, nie, nie. Wykluczone. W tę sobotę mam randkę, a nie mam zamiaru jej przenosić na następny tydzień.-powiedział Max
-Nie musisz chodzić na każdą imprezę. Chociaż raz wrócisz do domu trzeźwy.-odpowiedział Siva
-Skąd wiesz.? W drodze powrotnej możemy zajść do baru na parę głębszych.
-Hej, hej. Co tu się dzieje.?-ustała przy nich i patrzyłam to na jednego, to na drugiego.
-Kłócą się. Znowu.-ON mruknął, wstał, minął wszystkich i wyszedł trzaskając drzwiami.
-Co wy wyprawiacie.? Dlaczego się kłócicie.?-zapytałam ich, ale żaden się nie odezwał.-Przykro mi, że wam to powiem, ale niszczycie zespół.-powiedziałam. Po tych słowach Max wstał.
-Nie znasz nas. Nie masz prawa tak mówić.
-Może i nie znam, ale widzę co się dzieje. Przez was zespół może się rozpaść.!-krzyknęłam. Max zrobił krok w moją stronę.
-A co ty nagle się wielką ratowniczką zespołów stałaś.? Nie jesteś moją niańką. Mam swoje lata.-warknął groźnie.
-A właśnie że jestem. Zachowujecie się jak dzieci.! Ciągle trzeba was pilnować, bo pakujecie się…- nagle poczułam przeszywający ból w policzku. Uderzył mnie. Złapałam się za piekący policzek, po czym spojrzałam na chłopaka. Miał szeroko otwarte oczy, jakby był przestraszony.
-Wyjdź.-warknęłam.
-Olivia ja… ja nie chciałem… ja…- przerwałam mu.
-Wyjdź.!-krzyknęłam mu prosto w twarz. Chłopak się zamknął, spuścił wzrok i wyszedł z pomieszczenia. Reszta chłopców patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami i ustami. Popatrzyłam na nich, po czym usiadłam na swoim krześle i wyjęłam kalendarz. Dopisałam koncerty do ustalonych dat i spojrzałam na dzień dzisiejszy. Mają wywiad. Za dwie godziny. A CapitalFM jest godzinę stąd. Plus korki…
-Za 10 minut jedziecie na wywiad.-powiedziałam do chłopców, zgarnęłam swoja torbę i wyszłam z pokoju, mijając w wejściu JEGO. Widząc mój zaczerwieniony policzek złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. Popatrzył na mnie uważnie, po czym zapytał.
-Co ci się stało.?-popatrzyłam w jego oczy. Czy to była troska.? Chyba tak.
-Twój kolega z zespołu.-odpowiedziałam, wyrwałam rękę z jego uścisku i poszłam do łazienki. Ustałam przed lustrem, a widząc czerwony plamę na policzku, mocno zacisnęłam powieki. Bolało jak cholera, ale nie mogłam pokazać, że jestem mięczakiem. Musiałam stać się taka, jaka byłam te 4 lata temu. Wyjęłam z torby chusteczkę, namoczyłam ją w zimnej wodzie i przyłożyłam do policzka. Poczułam ulgę. Odetchnęłam, po czym wyrzuciłam ją do kosza, poprawiłam się pudrem i skierowałam się do wyjścia. 3 minuty później wychodziłam już z budynku, a widząc Maxa, minęłam go i weszłam do samochodu. Usiadłam przy oknie. Przez całą drogę nikt się nie odzywał. No prawie. Jay i Tom zamienili parę słów. Siva zapytał o policzek, ale i tak nie odpowiedziałam. Nawet na niego nie spojrzałam. W ogóle na nich nie patrzyłam. Całą drogę przesiedziałam ze wzrokiem wgapionym w widok za szybą. Przypomniała mi się sytuacja z Justin’em… kiedy mnie uderzył… Na samą myśl zaszkliły mi się oczy. Wzięłam głęboki oddech i szybko mrugałam powiekami, żeby nie wypuścić żadnej łzy. Gdy dojechaliśmy na miejsce wyszłam pierwsza i nawet na nich nie czekając ruszyłam do środka. Po uzyskaniu odpowiednich informacji w recepcji skierowałam się do odpowiedniego pokoju. Pogadałam chwilę z dwoma mężczyznami przeprowadzającymi wywiad, po czym zostawiając chłopców samych, wyszłam i udałam się do łazienki. Przejrzałam się w lustrze. Na policzku dalej widniał czerwonawy ślad. Zacisnęłam zęby. Dobrze że pokój był przyciemniony, bynajmniej nie widzieli. Wróciłam do pokoju i usiadłam w kącie. Przyglądałam się chłopcom, skupionym na wywiadzie. No prawie wszyscy. Maxa nawet nie obdarowałam spojrzeniem, a ON trzymał pod blatem telefon i co chwila na niego zerkał. Weszłam na Twittera i zobaczyłam, że dostałam wiadomość.
„Nie przyglądaj mi się tak, bo się rumienię. xx”
Na moich ustach pojawił się uśmiech. Zerknęłam na niego, po czym odpisałam.
„Nigdy nie widziałam cię zarumienionego… ^^”
Chłopak nie odpisał do końca wywiadu. Po zakończeniu, będąc już wantedo-busie, Jay i Tom próbowali mnie rozśmieszyć, co pod moim domem udało się. Pożegnałam się z chłopcami i weszłam do domu. Byłam tak padnięta, że wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.

_____________________________________________________________________
Cześć. :)

Trochę długo mnie nie było... Trochę bardzo długo... 
Rozdział był praktycznie skończony, ale nie miałam czasu żeby go dodać. Za dużo problemów... Stanowczo za dużo. Ale nie ma co się spowiadać. Podobno po każdej burzy wschodzi słońce. Ciekawe ile naczekam się na te słoneczko... :)
A co do rozdziału.. Nie podoba mi się. No może oprócz momentu kiedy bohaterka dostała z liścia i sytuacji w samochodzie. :)
Może się wypalam. Może moja wena uciekła. Nie wiem. Mam trochę pomysłów, ale muszę je dobrze umieścić w czasie... Zastanawiam się, czy nie przyspieszyć trochę tempa opowiadania... Co o tym myślicie.? 
Komentujcie - dzięki temu wiem, że tu cały czas jesteście i dodatkowo dajecie mi motywację do pisania. ;)

Do nexta. <33

niedziela, 19 października 2014

ROZDZIAŁ 20 "ON tego chciał. Ja też…"



Na miejscu przywitałam się z Cass i Mattem i ruszyliśmy w stronę ‘baru’. Wzięłam piwo i udałam się w stronę startu.
-Nie bierzesz dzisiaj udziału.?-zapytał jakiś koleś stojący obok mnie. Niby jestem LA Queen, ale wszystkich to ja nie znam..
-Nie, dzisiaj nie. Wolę popatrzeć na amatorów.-chłopak kiwnął głową, po czym dalej obserwował rozpoczynający się wyścig. Na starcie stały trzy auta – Toyota Supra, BMW M3 i Ford Mustang. Tym razem Cassie rozpoczynała wyścig. Ustała na środku z ogromną flagą w biało-czarną kratę, po czym machnęła  nią w dół, a samochody ruszyły z piskami opon. Po chwili zniknęły za zakrętem, więc udałam się w stronę gdzie trwała impreza. Czułam na sobie męski wzrok, ale nie przejmowałam się nim. Usiadłam na masce swojego wozu i patrząc na tańczących ludzi piłam piwo. Rozmawiałam z kilkoma osobami, gdy usłyszałam ryk silników. Amatorzy dojeżdżają do mety. Siedziałam na masce swojego auta, więc miałam dobry widok na metę. Widząc przejeżdżającego Mustanga przez linię mety, podskoczyłam kilka razy i wyciągnęłam ręce ku górze. Wygrałam. Założyłam się z paroma osobami, kto wygra. I zdobyłam kasę.! :D Zeszłam z wozu i poszłam po moją wygraną, a przy okazji wyrzucić plastikowy kubek po piwie. Miałam już wracać, więc chciałam się obrócić, ale skutecznie powstrzymały to czyjeś ręce na mojej talii.
-Wzywałaś, więc jestem.-usłyszałam szept przy swoim uchu, który wywołał ciarki na całym moim ciele. Poczułam także znajome perfumy. Wiedziałam kto to. Odwróciłam się do niego przodem i uśmiechnęłam.
-Tak. Musimy porozmawiać.-złapałam go za rękę i poprowadziłam do auta. Ponownie usiadłam na masce, a chłopak oparł ręce po mojej lewej i prawej i pochylił się lekko.
-Więc, słucham.-przez cały czas patrzył mi w oczy. On ma takie piękne oczy… Wait.! Że co.? Nie zapędzaj się dziewczyno.!
-Dlaczego się pokłóciliście.?-zapytałam. Chłopak westchnął po czym spuścił głowę. Złapałam go za podbródek i podniosłam na wysokość swoich oczu. Jego wzrok był…smutny. Ponownie westchnął po czym powiedział.
-To nasza sprawa, nie powinnaś się w to mieszać.
-Tak, słyszałam już to.-przewróciłam oczami.-Ale ja nie potrafię. Nie potrafię zostawić tej sprawy ot tak. Chcę wam pomóc. Nie chcę widywać was skłóconych. Powiedz mi, o co poszło.?-spojrzał na mnie, po czym powiedział.
-Max codziennie robi imprezy, a Sivie i Nareeshy się to nie za bardzo podoba.-chłopak wzruszył ramieniem. No to, to ja akurat wiem.
-Może mogłabym z nim pogadać.? Przemówiłbym mu do rozumu.-uniosłam palec do góry, a chłopak zaśmiał się.-No co.?-zapytałam.
-Nic. Zabawna jesteś.-uśmiechnęłam się.
-A to źle.?-uniosłam brew.
-Nie. Wręcz przeciwnie. Dobrze kiedy dziewczyna ma poczucie humoru.-uśmiechnął się tak słodko, że miałam ochotę go pocałować. Co.? Czekaj, nie.! I nawet nie zauważyłam kiedy to nasze twarze dzieliły centymetry. Co zrobić, co zrobić.? Help.! I jak zbawienie pojawiła się Cassie. Odepchnęłam od siebie chłopaka i spojrzałam na dziewczynę.
-Co jest.?-na ustach dziewczyny pojawił się cwaniacki uśmieszek. Zapewne wiedziała co mogłoby się wydarzyć.
-Chcą, żebyś rozpoczęła wyścig.-kiwnęła głową w stronę startu, gdzie czekały już cztery auta. Kiwnęłam głową, po czym zeskoczyłam z maski, spojrzałam na Niego, po czym cmoknęłam go w policzek i ruszyłam z przyjaciółką na start. Wzięłam flagę, po czym poszłam z nią na linię startową i uniosłam w górę. Chłopcy odpalili silniki. Spojrzałam na każdego, po czym uśmiechnęłam się uwodzicielsko i machnęłam flagą w dół. Auta ruszyły, a ja, zadowolona, zeszłam z ulicy i oddałam flagę. Wróciłam na swoje miejsce, ale na nim siedział ON. Spojrzałam zaskoczona na chłopaka, po czym powiedziałam.
-Pozwolił ci ktoś dotykać mojego auta, a zwłaszcza na nim siadać.?-z każdym wypowiadanym słowem, podchodziłam do niego, a na koniec, stojąc naprzeciw, oparłam się o maskę tak, jak on zrobił to wcześniej. Wpatrywałam się w jego oczy i oczekiwałam odpowiedzi. A on.? On jakby zatopił się w moich tęczówkach i chłonął cały ich kolor. Kilka sekund później ocknął się i odpowiedział.
-Tak. Ja.-powiedział to takim niskim głosem, że ciarki pojawiły się na moim całym ciele w sekundę… I znowu ta dziwna sytuacja, kiedy nasze twarze się do siebie zbliżają i zaraz, zaraz się cos wydarzy. Milimetry przed jego ustami zatrzymałam się. Nie mogę tego zrobić. Nie jestem typem dziwki. Wzrok skierowałam na jego usta. Czułam gorący powiew na moich wargach. Wróciłam wzrokiem do jego oczu. Widziałam ogniki. ON tego chciał. Ja też, ale nie mogłam. Nie byłam gotowa.
-Nie mogę.-szepnęłam, po czym odsunęłam się od niego i spojrzałam w bok. Czułam na sobie wzrok niektórych chłopaków, jego też. Złapał mój podbródek i przesunął w swoją stronę tak, abym na niego spojrzała.
-Nic się nie stało, dobrze.?-jego ręka przeniosła się na mój policzek. Pogładził go, a ja przymknęłam oczy. A on cmoknął mnie…w nos. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. Nagle usłyszałam ryk silników i pisk opon, wiec odwróciłam się, co ON sprytnie wykorzystał bo objął mnie w pasie od tyłu. Staliśmy(bo on wstał) tak i oglądaliśmy wyścig. Byli to kolejni amatorzy.

Następnego dnia…godzina 19…

Ostatnie machnięcia pędzlem i voila, jestem gotowa. A nie, jeszcze włosy. Wstałam, wzięłam szczotkę, ustałam przed lustrem i przeczesałam je. Gdy wykonałam tę czynność, odłożyłam przedmiot na półkę i spojrzałam na swoje odbicie. Wygładziłam materiał sukienki, założyłam marynarkę, zgarnęłam jeszcze kopertówkę i zeszłam na dół.
-Gotow…Wow. Siostra wyglądasz olśniewająco.-Scooter puścił oczko uśmiechając się.
-Dziękuję.-odwzajemniłam uśmiech.

Pojechaliśmy na miejsce gdzie odbywała się cała ta gala. Brat wyszedł pierwszy i podał mi rękę. Spojrzałam na niego niepewnie po czym złapałam ją. Wyszłam i zostałam oślepiona fleszami. Poczułam się tak jakbym znowu miała wypadek. Reflektory w pociągu… To nie czas na takie przemyślenia. Z przymrużonymi oczami przeszłam na „czerwony dywan”. Zdążyłam przyzwyczaić się do fleszy i pozowałam razem z bratem. Po kilku minutach weszliśmy do środka i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to The Wanted w garniturach. I ON. Wyglądał tak zabójczo. Kiedy spojrzał w moją stronę, moje serce szybciej zabiło. Może dlatego że jego ta..te…nieważne. Scooter delikatnie mnie pchnął w stronę chłopców, po czym sam podążył w tamtą stronę. Podeszłam do nich i uśmiechnęłam do wszystkich. Na koniec spojrzałam na Niego. Lustrował mnie wzrokiem. Podobałam mu się.
-Ślicznie wyglądasz.-Max.
-Dziękuję.-zarumieniłam się lekko. Nie byłam podatna na komplementy.
-I masz sukienkę.!-na słowa Toma zaśmiałam się.
Chwilę jeszcze pogadaliśmy, po czym weszliśmy do ogromnej sali. I tu mnie zatkało. To było WOW. Chciałam iść do swojego rzędu, ale zostałam pociągnięta w bok. I nie wiem jakim cudem znalazłam się w małym pomieszczeniu w dodatku przyciśnięta do ściany. Czułam gorący oddech szyi. Gdy poczułam zapach perfum wiedziałam kto to. I poczułam także pocałunek który przechodził coraz wyżej i zatrzymał się na ustach. Popatrzył mi w oczy z ognikami w oczach, potem przeniósł wzrok na usta. Ale mnie nie pocałował.

___________________________________________________________________
 Ja... nie wiem co powiedzieć.
3 miesiące. 
Aż 3 miesiące. 
Tak bardzo PRZEPRASZAM. 
Usprawiedliwić mogę się tylko tak, że zaczęła się szkoła a ja zaczęłam liceum i dodatkowo mieszkam w internacie. Mam nadzieję, że zrozumiecie. 
Na przeprosiny daję wam taki długi; nie chciałam przedłużać gali. 
Od nexta lecimy dalej z życiem Olivii. ;)
Będę się starała napisać jak najszybciej . Tym razem nie będziecie tyle czekać. Obiecuję.! ;)
I dziękuję za 9 komentarzy. <3

Kocham Was taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak bardzo mocno. <3 <3