niedziela, 29 marca 2015

ROZDZIAŁ 22 "To się nie powinno wydarzyć..."



Obudził mnie natarczywy dźwięk telefonu, który odzywał się, dosłownie, co pięć minut.
-Halo.-warknęłam do telefonu.
-Ojej, ktoś tu chyba wstał lewą nogą.-po drugiej stronie słuchawki usłyszałam chichot. Cassie.
-Nawet nie wstałam. Co się stało, że dobijasz się do mnie o-spojrzałam na zegar w telefonie-8 rano.?-złapałam się za głowę i opadłam na poduszkę.
-Chciałam się dowiedzieć, czy będziesz dzisiaj na wyścigach.
-Czekaj, to dzisiaj piątek.?!-podniosłam się jak oparzona. To już.?
-No tak. Dziewczyno w jakim ty świecie żyjesz.?-przyjaciółka była zdziwiona.
-Przepraszam, ale w pracy mam masę roboty.-mruknęłam.-A propo pracy, to się chyba spóźnię.-drugie mruknięcie i wstałam z łóżka i skierowałam się do kuchni.
-Tak, to ja ci przeszkadzać nie będę. Do zobaczenia wieczorem.-zanim zdążyłam jej odpowiedzieć, dziewczyna rozłączyła się. Westchnęłam, odłożyłam telefon na blat i zrobiłam sobie śniadanie, które zniknęło w mgnieniu oka. Szybka wizyta w łazience, potem wygrzebałam z szafy ciuchy(-->) i make-up. Po pół godzinie byłam już na miejscu. Wchodząc mój wzrok przykuł wielki bukiet róż, stojący na moim stoliku. Spojrzałam na kanapy, chłopców ani śladu. Chyba są w studiu. Zamknęłam za sobą drzwi i ostrożnie podeszłam do biurka. Szybko je policzyłam. Było ich 54. Dlaczego tyle.? Powąchałam je. Pachniały cudnie. Zauważyłam małą karteczkę w jednej z róż.
„Przepraszam… Tak bardzo przepraszam…”
W każdej róży była taka sama karteczka, z takim samym napisem. Wiedziałam już od kogo.
-Ja naprawdę przepraszam.-słysząc jego głos wyprostowałam się, zacisnęłam zęby i odwróciłam się w jego stronę. Patrzył na mnie skruszony. Naprawdę tego żałował.
-Dlaczego 54.?-zapytałam.
-Tyle dni się już znamy.-uśmiechnął się lekko. Sekundę później uśmiech zniknął.-To jak.?-zapytał wskazując na róże. Westchnęłam, wyciągnęłam jedną róże i skierowałam w jego stronę.
-Wybaczam.-uśmiechnęłam się lekko, na co chłopak odetchnął i wziął różę ode mnie. Z niewinną miną wyciągnął w moją stronę ręce, a ja zaśmiałam się, podeszłam i przytuliłam go.
-Dobra starczy tych czułości.-Parker pojawił się znikąd. Odsunęłam się od Max’a i wróciłam do biurka. Zdjęłam kwiaty i postawiłam je na ziemi, a sama zabrałam się za robotę, co chwilę odpowiadając ‘Cześć’ wchodzącym chłopcom.
Pod koniec pracy, spojrzałam na Wanted’ów. Właśnie zbierali się do wyjścia. Spojrzałam na TEGO chłopaka, który, na szczęście, w tej samej chwili spojrzał na mnie. Kiwnęłam do niego głową z pytającą miną. Zmarszczył brwi, chyba nie wiedząc o co mi chodzi. Pokazałam na zegarek na moim nadgarstku a potem kiwnęłam głową na ulicę za oknem. Chłopak chwilę na mnie popatrzył po czym jakby dostał olśnienia, bo energicznie pokiwał głową. Opuściłam budynek z uśmiechem. Wieczorem może wezmę udział w wyścigu.? Hmm… Po pół godzinie byłam w domu. Poszłam prosto pod prysznic. Wzięłam naprawdę długą kąpiel. Z ręcznikiem owiniętym wokół ciała wróciłam do pokoju i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam ciuchy i ubrałam bieliznę. Usiadłam przy toaletce i wysuszyłam włosy. Potem ubrałam się(--->)
, porobiłam delikatne fale na włosach i zrobiłam kreskę na oku. Usta pociągnęłam błyszczykiem. Spojrzałam na zegarek. Była 19. Zadowolona, że wyrobiłam się, zeszłam do garażu i wzięłam kluczyki od czarnego Forda Mustanga. Po niecałych 10 minutach byłam już na miejscu. Szybko znalazłam Cassie. Pogadałyśmy chwilę a potem zmyła się z jakimś kolesiem. I to nie byle jakim. Konkretne ciacho. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Matta, ale zamiast niego zauważyłam JEGO. Chłopak też mnie zauważył, bo ruszył nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Dzisiaj się ścigasz.?-zapytał stojąc naprzeciw mnie.
-Możliwe, a co.? Znowu chciałbyś mnie pomacać.?-rzuciłam z zadziornym uśmiechem.
-Szczerze mówiąc to tak.-powiedział, patrząc na mnie ‘niegrzecznym’ wzrokiem.

Pół godziny później było już po 2 wyścigach, Cassie wróciła, Matt się znalazł. Staliśmy we czwórkę i gadaliśmy o samochodach. Norma. Śmiejąc się, usłyszałam znany mi warkot silnika. Odwróciłam się i to co zobaczyłam momentalnie przestało mnie śmieszyć. To był Oliver. Jechał moim, MOIM Bugatti. Wściekła odwróciłam się do przyjaciół.
-Dlaczego on ma mój samochód.?!-zapytałam. Cass i Matt nie odezwali się ani słowem. Odwróciłam się z powrotem po czym podeszłam kilka kroków i krzyknęłam do szatyna, który opierał się o MÓJ samochód.
-Skąd go do cholery masz.?!-spojrzał na mnie i uśmiechnął się kpiąco.
-Wygrałem to mam.-odpowiedział.
-Niby jak.?! To jest mój samochód, a nie ścigałeś się ze mną o niego. Jesteś pieprzonym złodziejem.!-wokół nas zgromadzili się gapie. Byłam naprawdę wściekła. Jakim prawem.? Ukradł je. Włamał się do garażu(nie tego przy domu – mam drugi w okolicach centrum) i zabrał go. Chłopak uśmiechnął się szeroko po czym powiedział.
-Jeśli chcesz to możemy się ścigać o MÓJ samochód.-zagotowało się we mnie jeszcze bardziej. Oliver zrobił kilka kroków w moją stronę. Zdjęłam bluzę i rzuciłam ją w bok. Podchodząc do niego powiedziałam.
-Chcesz znowu przegrać.? Proszę bardzo. To kiedy chcesz się ścigać.?-zapytałam z wyzywającą miną. Chłopak zacisnął szczękę.
-Za tydzień. Długi tor. Powodzenia.-mruknął z kpiną. Miałam ochotę go uderzyć, ale powstrzymał mnie fakt, że za tydzień wyżyję się za kółkiem. Chodź… może dzisiaj.?
-Zgoda.-powiedziałam z zaciętą miną. Oliver odwrócił się poszedł do swoich kumpli. Ja skierowałam się w stronę swojego auta. Dogonił mnie ON. W dodatku z moja bluzą.
-Zaczekaj.-zatrzymałam się. Chłopak  ustał przede mną i podał mi ją. Wzięłam ją.
-Dzięki.-mruknęłam i chciałam go minąć ale zagrodził mi drogę.-Weź się przesuń.-kolejny raz mruknęłam a chłopak dłońmi objął moją twarz po czym najzwyczajniej w świecie pocałował. To było… dziwne. W jednej sekundzie cała złość uciekła. Jakby wyparowała. Mi z zaskoczenia wypadła bluza z ręki. Po kilku chwilach zorientowałam co jest grane i lekko go od siebie odsunęłam. Spojrzał na mnie zaskoczony. Ja za to na niego w ogóle. Patrzyłam na bluzę leżącą na moim bucie i nie wiedziałam co powiedzieć. Po chwili ciszy, schyliłam się i podniosłam bluzę. W końcu na niego spojrzałam. Jego wzrok był taki… wyczekujący.
-To się nie powinno wydarzyć… Zapomnij o tym.-po czym minęłam go i schowałam się za samochodem. Opierając się plecami o drzwi auta, siedziałam na asfalcie. Patrzyłam przed siebie, myśląc o pocałunku i nieświadomie przejeżdżałam palcami po wargach wciąż czując dotyk jego ust. Dlaczego to zrobił.? Nie mam pojęcia, ale wiem jedno – długo tego nie zapomnę. Wyjrzałam zza auta, ale Jego już nie było. Odetchnęłam, wstałam i poszłam do Cass. Był spory tłum przy starcie. Zastanawiając się dlaczego, wyszłam na przód, aż zobaczyłam dwóch chłopaków okładających się pięściami. Przypominając sobie bójkę Justina i Matta, wybiegłam do nich i oddzieliłam ich. Znaczy się próbowałam. Obaj byli silni, ale nie dałam się.
-Uspokójcie się pieprzone gówniarze.!- krzyknęłam najgłośniej jak mogłam. W sekundzie zastygli w bezruchu, wgapieni we mnie. Odetchnęłam patrząc się na nich.- Rozejdźcie się. I jeszcze raz usłyszę albo zobaczę waszą bójkę, jakąkolwiek bójkę-rozejrzałam się po zgromadzonych-będzie miał zakaz wstępu na wyścigi. Zrozumiano.?-chłopcy kiwnęli głowami i rozeszli się, tak samo jak tłum gapiów. Rozejrzałam się jeszcze raz, po czym wróciłam do swojego samochodu i pojechałam do domu. W drodze cały czas myślałam o Olivierze. Długi tor. Dobrze wie, że ciężko mi będzie go przejechać. Ale jeśli myśli, że nie pojawię się na starcie, to się gorzko myli. Przegra ten wyścig, a ja odzyskam moje Bugatti. Zaparkowałam auto w garażu, schowałam kluczyk do szafki, poszłam do siebie i padłam na łóżko zasypiając. To będzie długi tydzień…

____________________________________________________________________
Tsap... Cześć wszystkim, którzy czytają jeszcze to badziewie. Wracam do was z nowym rozdziałem, który był praktycznie do wstawiena, ale masa spraw na głowie + szkoła nie dają żyć. Niektórzy chyba wiedzą o czym mówię. ;)
Dziękuje za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Cieszę się, że sie wam podoba, ale...
No i jako, że teraz jest ta smutna część i jesteś przywiązana do tego bloga - proszę, usiądź. A więc, sprawa jest taka, że najzwyczajniej w świecie nie mam konkretnego pomysłu na dalsze wydarzenia. Jest jeszcze wyścig, a potem co.? Nie mam pojęcia co dalej zrobić z nimi. Dalszą dalszą część mam wymyśloną(którą się niestety z wami nie podzielę. ;p), ale co przed tym.? Mogłabym pociągnąć jakiś wątek Olivii i tajemniczego chłopaka, ale co między tym. Bo z jednym wątkiem to trochę kiepsko. Nie wiem sama co myśleć...
A teraz druga sprawa. Ta wyżej była smutna, ta tutaj - niekoniecznie. Chodzi o to, że mam pewną koncepcję co do kolejnego(!) opowiadania. Ale(zawsze jest jakieś ale -.-) na razie nie mam nic konkretnego, a o rozpoczęciu nawet nie myślę. Najpierw chciałabym napisać je całe, potem możliwe, że opublikować. Oczywiście tez fanfic, ale nie z jedną gwiazdą. Co o tym sądzicie.? Chcielibyście je kiedyś przeczytać.? Tylko szczerze.! :)
Tyle ode mnie, mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze czasem wpada. :) Tyle ode mnie. Kocham was i dziękuję. :***