-Scooter, proszę. Nie każ mi widzieć
jego gęby jeszcze raz.-powiedziałam zdenerwowana. Mój kochany braciszek sobie
umyślił, że powinnam zrobić sobie dzień wolnego od The Wanted i pojechać z nim
na spotkanie z Bieber’em. Jego do reszty pogięło.?
-Czas żebyście w końcu zakopali ten
topór wojenny.-odpowiedział.
-No chyba śnisz.-prychnęłam. Że niby
ja i Bieber w zgodzie.? Nigdy w życiu.!
-Olivia, ja wiem co zrobił, ale 4 lata
chyba starczą co.?-powiedział łagodnym głosem. Chciałam mu wierzyć. Chciałam
wierzyć, że przez te 4 lata się zmienił. Wydoroślał. Wiedział jaki popełnił
błąd. Przemyślał wszystko. Ale po ostatnim naszym spotkaniu utwierdziłam się w
przekonaniu, że nic się nie zmienił. Dalej jest tym samym niewychowanym
gówniarzem.
-Nie Scooter. Nie starczą. Zawsze będę
go nienawidzić za to co zrobił. Zawsze.-podkreśliłam ostatnie słowo. Po tych
słowach zapanowała cisza. Gdy dojechaliśmy na miejsce, wysiadłam z samochodu i
wlekłam się za bratem do sali w której Scoot miał spotkanie. Najchętniej teraz
odwróciłabym się i pojechała do biura. Już wolałam oglądać JEGO niż Bieber’a.
Doskonale pamiętam co się wydarzyło sobotniego wieczora. Nie zapomnę tego
bardzo długo. Na samą myśl o tym uśmiech wkradł się na moje usta. Ale sekundę
później zniknął, ponieważ wchodziłam do sali, gdzie siedział Justin. Gdy mnie
zauważył, zmierzył mnie od dołu do góry, po czym uśmiechnął nonszalancko.
Spojrzałam na niego z uniesioną brwią, po czym prychnęłam i usiadłam na drugim
końcu stołu. Przez całe trzy godziny siedziałam i bawiłam
się telefonem. A to
weszłam na Facebooka’a, Twitter’a, Instagram’a. Pisałam z Cass i Arianą. Gdy
wróciłam do domu, przebrałam się(--->),
zbiegłam do garażu i wzięłam klucze
od czarnego Forda Mustanga. Pojechałam na tor. Musiałam odreagować. Dojeżdżając
na miejsce zobaczyłam, że ktoś już tam był. Chciałam zawrócić, ale coś
podkusiło mnie, żebym podjechała bliżej. Ustałam przy samej drodze i patrzyłam
się kto to. Ten ktoś słabo wchodził w zakręty. I po tym poznałam kto to był.
Akurat mnie mijał, więc pokazałam żeby zaczekał na mnie przy mecie. Sama
pojechałam tam i ustałam na poboczu. Wysiadłam z samochodu, zamknęłam go po
czym podeszłam i otworzyłam od strony
kierowcy.
-Zamiana.-kiwnęłam głową żeby wyszedł.
-Co.?-nie rozumiał. Miał prawo. Nagle
przyjeżdżam i każę mu wyjść.
-Przesiądź się na miejsce pasażera.
Nauczę cię dobrze wchodzić w zakręty.-po tych słowach przesiadł się. Poprawiłam
sobie siedzenie, zapięłam pas i poczekałam aż chłopak wsiądzie.
-Więc, pierwsza rzecz : jeżeli masz zamiar
skręcać, to nie hamuj, tylko używaj tego cudeńka.-wskazałam na hamulec
ręczny-Jeśli w odpowiednim momencie pociągniesz za niego, nie zabijesz
się.-chłopak wytrzeszczył na mnie oczy.- Żartowałam.-zaśmiałam się- Wracając do
tematu. Jeżeli za długo go przytrzymasz może cię za bardzo odkręcić. Co w sumie
w pewnym sensie grozi śmiercią.-na chwilkę się nad tym zastanowiłam, a
następnie odpaliłam auto i ruszyłam.-Druga rzecz : miej podzielność uwagi. Nie
możesz odwracać wzroku od drogi na chwilę, to musi być sekunda lub dwie. Nie wiadomo
co wyskoczy z pobocza.-kątem oka zauważyłam ledwo widzialny uśmiech na twarzy
chłopaka. Sama też się lekko uśmiechnęłam. Do końca okrążenia już się nie
odzywaliśmy. Gdy zatrzymałam się na mecie, zamieniliśmy się miejscami i to on
prowadził. Nie zapinałam pasów. Nie było takiej potrzeby. Za to oparłam się o
drzwi i założyłam nogi na siedzenie. Bawiłam się kosmykiem włosów i patrzyłam
na skupionego chłopaka. W pewnym momencie się uśmiechnął i powiedział.
-Rozpraszasz mnie.-na jego słowa także
się uśmiechnęłam. Skierowałam swój wzrok na drogę. Tym razem lepiej mu szło.
Będąc już na mecie, wysiadłam z samochodu i skierowałam się do swojego. Już
miałam złapać za klamkę gdy powstrzymał mnie JEGO głos.
-Zaczekaj.-odwróciłam się do niego, a
on stał jakieś 20 centymetrów ode mnie.-Już jedziesz.?-zapytał.
-Tak. Muszę odpocząć po spotkaniu z
Bieber’em.-powiedziałam, po czym odwróciłam się i wsiadłam do samochodu i
pojechałam do domu. Odstawiłam auto do garażu, wzięłam szybki prysznic i poszłam
spać.
Papiery, dzwonienie, ustalanie. Aghrr…
Na co ja się pisałam.?
-Tak, tak. Mógłby pan momencik
poczekać.? Muszę uspokoić dzicz.-z drugiej strony słuchawki usłyszałam śmiech.
Sama też uśmiechnęłam się pod nosem po czym zwróciłam do owej dziczy.-Jeżeli
zaraz się nie uspokoicie, to na Boga, wyjdę z siebie i stanę obok.! A to nie
będzie śmieszne.!-po pokoju przeszła kolejna salwa krzyków. Dało się słyszeć
donośny krzyk Parkera i McGuinnesa.- Uciszcie się.! Załatwiam wam koncerty
buraki.-po tych słowach się uciszyli, a mimo wszystko i tak po chwili dostałam
poduszką w głowę.-A wracając do tematu, czy 25 będzie odpowiedni.? Jest to
sobota i byłaby to idealna data.-po jeszcze 10 minutach rozmowy, zakończyłam
połączenie z uśmiechem. Załatwiłam chłopakom prawie, no cóż, 12 występów, więc
jest dobrze. Papiery odniosłam do brata i wróciłam do gabinetu. Powitała mnie
zagorzała kłótnia chłopców.
-Nie, nie, nie. Wykluczone. W tę
sobotę mam randkę, a nie mam zamiaru jej przenosić na następny
tydzień.-powiedział Max
-Nie musisz chodzić na każdą imprezę.
Chociaż raz wrócisz do domu trzeźwy.-odpowiedział Siva
-Skąd wiesz.? W drodze powrotnej
możemy zajść do baru na parę głębszych.
-Hej, hej. Co tu się dzieje.?-ustała
przy nich i patrzyłam to na jednego, to na drugiego.
-Kłócą się. Znowu.-ON mruknął, wstał,
minął wszystkich i wyszedł trzaskając drzwiami.
-Co wy wyprawiacie.? Dlaczego się
kłócicie.?-zapytałam ich, ale żaden się nie odezwał.-Przykro mi, że wam to
powiem, ale niszczycie zespół.-powiedziałam. Po tych słowach Max wstał.
-Nie znasz nas. Nie masz prawa tak
mówić.
-Może i nie znam, ale widzę co się
dzieje. Przez was zespół może się rozpaść.!-krzyknęłam. Max zrobił krok w moją
stronę.
-A co ty nagle się wielką ratowniczką
zespołów stałaś.? Nie jesteś moją niańką. Mam swoje lata.-warknął groźnie.
-A właśnie że jestem. Zachowujecie się
jak dzieci.! Ciągle trzeba was pilnować, bo pakujecie się…- nagle poczułam
przeszywający ból w policzku. Uderzył mnie. Złapałam się za piekący policzek,
po czym spojrzałam na chłopaka. Miał szeroko otwarte oczy, jakby był
przestraszony.
-Wyjdź.-warknęłam.
-Olivia ja… ja nie chciałem… ja…- przerwałam
mu.
-Wyjdź.!-krzyknęłam mu prosto w twarz.
Chłopak się zamknął, spuścił wzrok i wyszedł z pomieszczenia. Reszta chłopców
patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami i ustami. Popatrzyłam na nich, po
czym usiadłam na swoim krześle i wyjęłam kalendarz. Dopisałam koncerty do
ustalonych dat i spojrzałam na dzień dzisiejszy. Mają wywiad. Za dwie godziny.
A CapitalFM jest godzinę stąd. Plus korki…
-Za 10 minut jedziecie na
wywiad.-powiedziałam do chłopców, zgarnęłam swoja torbę i wyszłam z pokoju,
mijając w wejściu JEGO. Widząc mój zaczerwieniony policzek złapał mnie za
nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. Popatrzył na mnie uważnie, po czym zapytał.
-Co ci się stało.?-popatrzyłam w jego
oczy. Czy to była troska.? Chyba tak.
-Twój kolega z
zespołu.-odpowiedziałam, wyrwałam rękę z jego uścisku i poszłam do łazienki.
Ustałam przed lustrem, a widząc czerwony plamę na policzku, mocno zacisnęłam
powieki. Bolało jak cholera, ale nie mogłam pokazać, że jestem mięczakiem.
Musiałam stać się taka, jaka byłam te 4 lata temu. Wyjęłam z torby chusteczkę,
namoczyłam ją w zimnej wodzie i przyłożyłam do policzka. Poczułam ulgę.
Odetchnęłam, po czym wyrzuciłam ją do kosza, poprawiłam się pudrem i
skierowałam się do wyjścia. 3 minuty później wychodziłam już z budynku, a
widząc Maxa, minęłam go i weszłam do samochodu. Usiadłam przy oknie. Przez całą
drogę nikt się nie odzywał. No prawie. Jay i Tom zamienili parę słów. Siva
zapytał o policzek, ale i tak nie odpowiedziałam. Nawet na niego nie
spojrzałam. W ogóle na nich nie patrzyłam. Całą drogę przesiedziałam ze wzrokiem
wgapionym w widok za szybą. Przypomniała mi się sytuacja z Justin’em… kiedy
mnie uderzył… Na samą myśl zaszkliły mi się oczy. Wzięłam głęboki oddech i
szybko mrugałam powiekami, żeby nie wypuścić żadnej łzy. Gdy dojechaliśmy na
miejsce wyszłam pierwsza i nawet na nich nie czekając ruszyłam do środka. Po
uzyskaniu odpowiednich informacji w recepcji skierowałam się do odpowiedniego
pokoju. Pogadałam chwilę z dwoma mężczyznami przeprowadzającymi wywiad, po czym
zostawiając chłopców samych, wyszłam i udałam się do łazienki. Przejrzałam się
w lustrze. Na policzku dalej widniał czerwonawy ślad. Zacisnęłam zęby. Dobrze
że pokój był przyciemniony, bynajmniej nie widzieli. Wróciłam do pokoju i
usiadłam w kącie. Przyglądałam się chłopcom, skupionym na wywiadzie. No prawie
wszyscy. Maxa nawet nie obdarowałam spojrzeniem, a ON trzymał pod blatem
telefon i co chwila na niego zerkał. Weszłam na Twittera i zobaczyłam, że
dostałam wiadomość.
„Nie
przyglądaj mi się tak, bo się rumienię. xx”
Na moich ustach pojawił się uśmiech.
Zerknęłam na niego, po czym odpisałam.
„Nigdy
nie widziałam cię zarumienionego… ^^”
Chłopak nie odpisał do końca wywiadu.
Po zakończeniu, będąc już wantedo-busie, Jay i Tom próbowali mnie rozśmieszyć,
co pod moim domem udało się. Pożegnałam się z chłopcami i weszłam do domu. Byłam
tak padnięta, że wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.
_____________________________________________________________________
Cześć. :)
Trochę długo mnie nie było... Trochę bardzo długo...
Rozdział był praktycznie skończony, ale nie miałam czasu żeby go dodać. Za dużo problemów... Stanowczo za dużo. Ale nie ma co się spowiadać. Podobno po każdej burzy wschodzi słońce. Ciekawe ile naczekam się na te słoneczko... :)
A co do rozdziału.. Nie podoba mi się. No może oprócz momentu kiedy bohaterka dostała z liścia i sytuacji w samochodzie. :)
Może się wypalam. Może moja wena uciekła. Nie wiem. Mam trochę pomysłów, ale muszę je dobrze umieścić w czasie... Zastanawiam się, czy nie przyspieszyć trochę tempa opowiadania... Co o tym myślicie.?
Komentujcie - dzięki temu wiem, że tu cały czas jesteście i dodatkowo dajecie mi motywację do pisania. ;)
Do nexta. <33